Nie oszukujmy się, stworzenie takiej salki to nie zdobycie Mount Everest, ani nawet pewnie nie Śnieżki... Trzeba przyznać, że dla niektórych pikuś. Wystarczy wyłożyć kilkadziesiąt tysięcy złotych, zlecić ekipie i się nie martwić. Można też nic nie inwestować tylko zamówić tanim kosztem lustro i postawić kilka rozkładanych krzeseł. Moim zamysłem jest stworzenie profesjonalnej sali. Zero prowizorki. I to co można, własnymi siłami. Co z tego będzie? Wkrótce zobaczymy.
Z jednej strony to wyzwanie osobiste (2 małych dzieci, urządzanie nowego mieszkania w planach, projekty badawcze w toku - koniec grudnia = nawał przedświąteczny...). Z drugiej strony to wyzwanie natury technicznej. Odkrywam rzeczy o których nie miałem pojęcia i poznaję problemy, które zaczynają się wyłaniać nagle jak z zaułka. Miejmy nadzieję, że to nie ślepy zaułek...:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz